Nadszedł wielki dzień. Wymarzona podróż na Bliski Wschód. Planowa pobudka 5:30. Przewracam się na bok zaglądam na zegarek godzina 6:30 o nieee i znowu spóźnieni, ciekawie się zaczyna. Rano narzekanie każdego po kolei, że nie zdążymy że jak to. Ale ja z moim charakterem nie odpuściłam. Dotarliśmy na dworzec a Adanie a potem do Hatay na południowym zachodzie Turcji przy granicy z Syrią. Na miejscu jeszcze się okazało, że nie potrzebny pośpiech bo były późniejsze autobusy. Bez komentarza.
Moja podróż do Azji Mniejszej rozpoczęłam wraz z moimi 3 towarzyszami: Alexandra z Węgier, Fatih z Turcji i Giuseppe z Włoch.
Autobus z Hatay do Damaszku to 10TL.
Z wizą da europejczyków nie ma problemów. Każdy kraj inna cena nasza Polska to 20euro. Nie można przekroczyć granicy na pieszo a kierowcy pomogli w załatwieniu wizy. Wszędzie widnieje postać Syryjskiego prezydenta Baszara al-Assada, który z uśmiechem wita nas w swoim kraju Sūriyya سوريا / سورية.

Pierwsze miasto jakie zwiedziliśmy to Haleb(Aleppo) .Nasza cała podróż nie była planowana. Z dnia na dzień szukaliśmy noclegu, i miejsc które odwiedzimy. Jedyną pomocą był przewodnik Lonely Planet w języku francuskim. Było by wszystko ok. jakby ktoś z naszej czwórki umiał cos z niego zrozumieć.
W Aleppo spaliśmy w Zahert Al-Rabih co znaczy Wiosenny kwiat . Cena 250 SYP co daje 17,50;)Wybraliśmy miejsca na tarasie. Poznaliśmy tam wiele ludzi z całego świata ale najbardziej utkwili mi w pamięci Harold z Wielkiej Brytanii, Dave z Kanady, Patrick z Niemiec i para Japończyków. Spędziliśmy z nimi trochę czasu rozmawiając wieczorem przy słodkiej syryjskiej herbacie. Wieczorem małe tourne po mieście i pyszne mini pizze pieczone na życzenie klienta za jedyne 15syp. Najbardziej mi smakowały z oliwkami mmm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz