czwartek, 31 marca 2011

Mardin i Halay


30.03.2010
Po kilku godzinach snu zaczęliśmy dalsze eskapady na miasto. Mieliśmy spotkanie na uniwersytecie w Mardin. Wszyscy wiedząc że byłam na studiach w Turcji pytali czy mówię po turecku a ja cichutko odpowiadałam : biraz-troszeczkę J. Wszystko oficjalne, przywitania, uściski. Mustafa cicho mówił Basia błagam mów po turecku żeby tylko nas wsparli w projekcie. A Basia akurat zgubiła zakrętkę do okularów, ale wiecie przy oficjalnej wizycie nie mogę paść na dywan z typowym tureckim wzorem i zacząć szukać maleńkiej zakrętki przy tak ważnej osobie jaka był rektor. 





Potem mieliśmy spotkanie w szkole dla kobiet, które robią wszystko co może być wspólnego z materiałami. Zdobią ręcznie chusty, materiały itp. Pokazano nam tez technikę Ebru, Przedstawiam kilka zdjęć. 



I JESZCZE TROCHĘ WIDOKU NA MARDIN I DAWNĄ MEZOPOTAMIĘ...














Wujek Adnana zabrał nas swoim samochodem do Monastiru jechaliśmy w 7 co tu jest rzecz normalną. A droga to około 7km od Mardin. Tam jadąc siedziałam na moim koledze(a tak mi go biedaka było szkoda bo droga była wyboista ). Co kilka sekund słyszeliśmy: Are u ok. ? Na miejscu mieliśmy spotkanie z Arcybiskupem. Jest to bowiem kościół chrześcijański. Jeden z najstarszych kościołów. Porozmawialiśmy po angielsku, bardzo się cieszył ze go odwiedziliśmy i razem z nim poszliśmy do wnętrza i podziwiać z dachu piękny widok na Mezopotamię. Każdy po zwiedzaniu zgłodniał więc poszliśmy zapełnić brzuchy. Co najlepsze nic nie mówiąc zaprowadzili nas do tego samego miejsca co przy mojej pierwszej wizycie i zamówili to samo i tak samo smacznie smakowało jak kiedyś.
Potem mały shopping na miejscowym bazarze. Ja już od 2 tygodni miałam obsesje na czarne oliwki więc kupiłam aż dwa kilo bo one maja inny smak niż te co u nas stoją na sklepowych pułkach. Potem jeszcze wypiliśmy po świeżym soczku z owoców i zawitaliśmy do miejsca z life music i nargile. Grając w różne międzynarodowe gry: damę, tavle. Oczywiście jak to Kurdzi są non stop głodni więc jeszcze w drodze do hotelu był przystanek na jedzenie lokanta(tak nazywaja się „małe restauracje” ) zaczęliśmy tańczyc halay mimo iż policja siedziała obok. Bo niestety tutejsi ludzie nie mają swobody pokazywania swojej tożsamości. Teraz już jest lepiej ale kiedyś nawet nie mogli używać swojego języka kurdyjskiego.



 TRADYCYJNY KURDYJSKI TANIEC HALAY

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...