wtorek, 29 grudnia 2009

Milano - żyć i nie umierać...


Duże małżeńskie łóżko a na nim trzy osoby, żółta stara rozłorzona kanapa- 2 osoby, zielony śpiwór na podłodze .6 osób w jednym pokoju...Kolejny poranek w Mediolanie
Rano rozlega się dzwonek Tel. Stijn myśląc że to jego budzik naciska odpowiedni klawisz i każdy śpi dalej. Kolejny dzwonek, każdy warczy że chce spać. Stijn wstaje… wychodzi.
Dołączył do nas Wouter z Belgi. Poranne wspólne zakupy. Gorgonzola, espresso, parmezan...Widok z okna na Duomo, aż sama nie umię uwierzyć że Mediolan stał się teraz tak bliski...
Poszliśmy na sushi gdzie dołączyła do nas Asia z Polski. Ja miałam obawy przed „ surowa rybą” bo kiedyś robiłam grilowane szaszłyki z ryby, które się nie upiekły reszty nie dopiszę…
Potem pozwiedzaliśmy Mediolan. To drugie co do wielkości miasto Włoch. Najpierw serce miasta- obszerny plan Piazza del Duomo. Stała tam ogromna choinka z milionem lampek choinkowych. Ludzie, gwar. Tego zawsze mi brakuje tu gdzie mieszkam. Na placu piękna katedra Duomo(1386r)- trzecia największa świątynia katolicka na świcie. Na jej fasadach biały marmur i niezliczona ilość płaskorzeźb. Zawsze się zastanawiam jak oni to budowali, żyli w tych latach. Co znajdowało się w tym miejscu przedtem. Zachwyciła mnie ta ogromna budowla. Plac Duomo na około kryje swoje uroki. Obok znajduje się Palazzo Reale- pałac książęcy z XI w. Tu też umieszczony konny posąg Wiktora Emanuela II.
Wielgachna choinka na Placu Duomo
 Wejście do Galerii Vittorio Emanuele II z najdroższymi sklepami w Mediolanie
 Katedra Duomo
 Zamek, którego światła tańczyły do bożonarodzeniowych melodii...
Podążyliśmy do piazza Scala. Łączy się ona z placem Duomo Galerią Vittorio Emanuele II. Jest to jedno z najdroższych pasażów handlowych, przykryte szklano-metalowa konstrukcją oraz dobrze oświetlonymi kopułami. Na skrzyżowaniu jenych z uliczek pasarzu na posadzce wizerunek byka- legenda głosi, ze należy włożyć obcas buta w jego narządy(gdzie już była spora dziura od kręcenia) i okręcić się 3 razy. To miało przynieść szczęście. Więc każdy chciał sobie przyskromić dla siebie trochę szczęścia i jeden po drugim drążył nogą powiększając dołek.
Na końcu pasażu najsłynniejszy na świecie budynek teatru.”Wysmakowany neoklasyczny gmach La Scali został wzniesiony w 1778r. Podczas drugiej wojny światowej został niemal całkiem zniszczony podczas bombardowania, w czasach powojennych odbudowano go”  W tym momencie odbywało się przedtawienie na murach. To było niesamowite. Jak można storzyc za pomocą światła tai efekt- lecąca mewa w oddali, chłopczyk siedzący na jednym z gzymsów.
Wokół La Scali inne zabytki jak Palazzo Marino, kościółek San Fedele. A co było ciekawe na jednym z placów pełno różowych ślimaków mierzących około 2,5 m. Dla nas to wywołało większy entuzjazm niż nawet Duomo. Potem mała czarna i powrót do domu. A tam już w naszym gronie szalona impreza. Tak szalona że dwie polki i ja w roli głównej z nie mniej szalonym Belgiem – Stijnem rozwaliliśmy kanapę, która miała nam służyć jeszcze przez najbliższe dni. Najlepsze co, że ja nawet nie zauważyłam, że cos się stało. Dopiero jak każdy zaczął podchodzić i mówić że wszystko będzie ok to wtedy Asia wytłumaczyła mi całą sytuację. A żeby było śmiesznie ktoś w tym czasie robił zdjęcia klatka po klatce. Impreza przeniosła się do jednego z mediolańskich klubów i skończyła nad ranem, nie pytajcie o godzinę,  trunki alkoholowe rozmiękczyły tej nocy wiele serc więc wspomnienia i łży poszły w ruch. Dorośli ludzie a zachowują się jak dzieci.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...