To już ostatni dzień w tym roku. Dzień na przemyślenia. Na zadumę. Podsumowanie tego co było, tego co chcemy żeby było. Nigdy bym nie pomyślała ze spędzę go w takim towarzystwie we Włoszech. Jest tu wiele moich bliskich przyjaciół. Z tej okazji pozwolę sobie na posmęcenie. Był to dla mnie jeden z najlepszych Roków w moim życiu. Rok pełen wrażeń, szczęścia i tego o najlepsze mogłabym sobie zamarzyć. Ten rok odmieni na pewno moje życie. Miałam jak każdy z was dobre dni i gorsze ale tych dobrych a nawet wspaniałych było tak dużo a może były tak wspaniałe ze odsuwają te gorsze w cień. Zrealizowałam kilka Marzeń mieszkałam w moim ukochanym kraju jakim jest Turcja, byłam na Tureckim weselu, przemierzyłam tajemniczą Syrię, odwiedziłam meczety i zakamarki bazarów w Damaszku gdzie kiedyś stąpał św. Paweł, i pustynną Jordanię. Spałam na pustyni i kąpałam się w Morzu Martwym. Byłam a no jeszcze jestem we Włoszech, wypiłam prawdziwe espresso i zjadłam prawdziwą pizzeeee. Poznałam tylu niesamowitych ludzi. Wspaniały rok więc miejmy nadzieje że nowy nadchodzący rok będzie jeszcze wspanialszy. A ten nowy 2010 rok jest nazwanym ROKIEM PODRÓŻY I PRZYGÓD. Więc wszystkim życzę tego czego najbardziej pragną.
Do Nowego roku zostało jeszcze kilka godzin
Dzień jak co dzień tutaj w Italii rozpoczął się o godz 15.00 śpiochyyyy. Stary rok pędzi dalej nieubłaganie. Wieczorem jeszcze ostatnie zakupy i przygotowanie do ostatniej w tym roku kolacji. Tak wszyscy razem, z różnych krajów przy jednym stole. Politycy powinni brać z nas przykład. Jak zwykle w grupie była zakupy zajęły nam reszta popołudnia. Każdy miał przygotować jakaś potrawę ze swojego kraju. Ja przywiozłam z Polski Moczkę- tradycyjna potrawa wigilijna na górnym Śląsku. Zaczęło się wybieranie, pasta, krewetki, zioła, słodycze, tradycyjne noworoczne włoskie ciasto z serkiem maskarpone i oczywiście coś żeby wznieść noworoczny toast. W sklepie już nas gonili a my po kolei wnosiliśmy torby pełne zakupów do napełniających się bagażników samochodów. A potem wielkie gotowanie. Nasza kreatywność był bardzo bujna – butelki które służyły za wałek do ciasta, chochla do roztrzaskiwania mięsa na niemieckie sznycle.
Koło 23:00 każdy uporał się ze swoim daniem i samym sobą i zasiedliśmy. Stół wypełniały dania z r
óżnych regionów i części Europy a przy każdym talerzy symboliczna turecka bransoletka z Nazar boncuk(oko proroka) My nigdy nie zapominamy o Turcji- kraju, który sprawił ze teraz wszyscy tu siedzimy razem.
Przygotowałam kilka filmików z Turcji. Aż się łezka zakręciła w oku…
Po kolacji zaczęły się smakowanie trunków mocniejszych. O mało co przegapilibyśmy godzinę 00:00.I zaczęło się wielkie odliczanie. Wystrzał szampanów. Życzenia noworoczne.Przemowa Eduardo z Hiszpanii i te dziwne poruszenie naszych serduszek a potem znowu łzy, łzy szczęścia że znowu tu jesteśmy i łzy ze już nie ma nas tam na wschodzie, w słońcu razem, że te chwile już nie wrócą. Sentyment.
I oczywiście zabawa, tańce, żarty i nasze wygłupy zrozumiałe przez nas. Każdy zapomniał że mówimy w innym języku, że za kilka dni każdy spakuje się i znowu pożegnamy…
Tradycyjnie Tiziano z Włoch grał na gitarze nasze Erasmusowskie piosenki i każdy lepiej lub trochę gorzej śpiewał. Ostatni poszli spać o 5:00. U nas w pokoju jeszcze królowały rozmowy o tym jak oddawanie moczu ociepla klimat .
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!