Grudzień, to chyba mój ulubiony miesiąc. To czas celebrowania. Moje urodziny i imieniny, Mikołaj, Boże Narodzenie, Sylwester. Czas Adwentu, przygotowań, przemyśleń. Odkąd mieszkam w Niemczech to czas bożonarodzeniowych jarmarków tz. Weihnachtsmarkt. Już na koniec listopada każde miasto zaczyna prace nad oświetlaniem. Tysiące małych lampek zawisło na drzewach, budynkach, galeriach handlowych. W dni bez słońca, jakie mamy w Grudniu umila ciepłe światło ozdób. Wieczorami wybieramy się ze znajomymi na kubek grzanego wina Glühwein.
Uważajcie jednak, bo wino bardzo dobrze się pije i szybko kopie ;)
Grzane wino było już znane w starożytności a jego prekursorem był Conditum Paradoxum.
W średniowieczu pito zimne Hypocras, podobne w składzie do dzisiejszego grzanego wina.
Ten zimowy trunek dostał na nowo znaczenia od 1956 r., kiedy Rudolf Kunzmann w swojej winnicy w Augsburgu zmieszał wino z cukrem przyprawami sprzedawał w butelkach, jako grzane wino. W tym czasie cukier był zakazany oraz było to naruszenie właściwości wina. Data ta jednak została uznana za początek grzanego wina.
Sposób przygotowania:
Grzaniec może być z białego lub czerwonego wina, szczerze powiem, że z białego jeszcze nie piłam. Wino ogrzewa się i dodaje przyprawy jak cynamon, goździk, anyż, skórka cytrynowa oraz słodzi posmaku. Przy ogrzewaniu wina temperatura nie powinna przekroczyć 80 °C, co spowodowałoby odparowanie alkoholu oraz zmianę smaku przypraw.
Jeśli nie lubicie alkoholu to jest wersja bez alkoholu Kinderglühwein wersja dla dzieci. Pyszna jest też ciepła czekolada unoszący się w powietrzu zapach karmelizowanych migdałów, lukrowanych jabłek i atmosferę migających światełek. Hamburg stał się jeszcze piękniejszy i jak tu się nie zakochać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz