środa, 8 czerwca 2011

Pierwsze kilometry Bergamo-Rozzano...

To już kolejna Wielkanoc spędzona gdzieś, gdzie nie ma święconki na stole, gdzie nie ma bazi w wazonie...ale taki los podróżnika i wcale tego nie załuję bo przede mną jeszcze mnóstwo kolorowych jajek, i pstrokatych koszyczków. Teraz jestem tutaj... właśnie jesteśmy dalej na stacji w Bergamo kończąc kanapki. Kawy chcemy, no ale tak Włochy , niedziela wszystko pozamykane. Stoję i uśmiecham się sama do siebie, nie potrafię uwierzyć, że  jedziemy na stopa do Hiszpanii. Jedząc na dworcu Marek oznajmuje - ja jadę pierwszy raz na stopa...(fajnie mógł mi to prędzej powiedzieć, a nie po 1200km) faceci... ale dobra mam nadzieję, że nie spanikuje  w sytuacji kryzysowej. Jeszcze przed wyjazdem mówiłam siostrze, że fajnie że nie jadę z koleżanką bo chociaż raz nie muszę być "plecami" w tej podróży, czyli tą co zapewnia że wszystko będzie ok jak nie jest :D. 
Dobra idziemy, bez mapy, nie wiemy gdzie ale słowo faceta się rzekło ..śmiejemy się, że jakby rodzice wiedzieli gdzie teraz jesteśmy to nas pozabijają... idziemy, idziemy oczywiście słuchajcie faceta- zła strona... wracamy na stację benzynową, wiecie taka samoobsługa. M chce zapalić, zrzucamy plecaki, idziemy z dala od stacji. Obserwujemy brak samochodów na ulicy :) ...na stację podjeżdża mała bagażówka, wychodzi koleś z papierosem w ręce, my na siebie, konsternacja, gościu zaczyna nalewać do bańki gdzieś 10 litrowej benzynę, z ust widać dym z zaciągniętego przed chwilą papierosa...szok. M nawet nie zapalił swojego, bo byliśmy w takim szoku. Jak pyłek wleci do benzyny to rozwali pół Bergamo...co za koleś. Karnister się zapełnił, my odsapnęliśmy jeszcze nie dowierzając...
M to pytaj ludzi na stacji czy nas zabiorę, nie co ja mam im powiedzieć...Wnerw- jak my tak pojedziemy to do tej Hiszpanii do przyszłej niedzieli nie dojedziemy...
Myślę sobie - spoko wyluzuje to jakoś pójdzie.  Przenosimy się na wjazd na stację.. O nie znowu ta sama bagażówka, kierowca wjeżdżając patrzy na nas, podjeżdża pod ten sam "dystrybutor" - nie wiem jak się to nazywa  :) i kolejny papieros... Lepiej złapmy szybko tego stopa bo dostanę zawału...Stoimy z kartką z dużego bloku rysunkowego, markerem napisane ROZZANO. Zatrzymuje się maleńki samochód, nie wymagajcie nazwy wiem że był srebrnego koloru :D...mówimy {Rozano}, kierowca pochodzenia jeszcze nie wiemy jakiego kiwa głową, nie wie o co nam chodzi, pokazujemy czarno-białą mapę wydrukowaną z googli. Aaa {Rocano}wymawia si si.. i ładujemy się z ekwipunkiem do środka. 
Jak my będziemy mówic nazwy po Polsku to dojedziemy strasznie daleko...


czwartek, 2 czerwca 2011

Autostopem po Europie

Drogi pokonałam, autostrady przejechałam, stacje odwiedziłam,  w nocy pod gołym niebem spałam i miliony wspaniałych rzeczy uwidziałam...

Moja podróż po Europie, podróż autostopem... 1700km ...na stopa  z Mediolanu(Bergamo)... Ja dalej w to nie mogę uwierzyć, że to już było, że minął kilometr za kilometrem, samochód za samochodem, coraz to inny kierowca z lepszą lub gorszą znajomością języka obcego...

Świat stanął przede mną, otworzył swoje wrota tajemniczości, zachwytu, pozwolił mi na nowo poczuć dreszczyk emocji i mnóstwo adrenaliny w moich żyłach...

No dobra ale od początku, należąć do organizacji AEGEE EUROPE los pozwolił jeszcze bardziej, mocniej, i więcej zwiedzać nasz kochany świat... już w grudniu padł pomysł żeby pojechać na coroczny zjazd europejskich anten, stopem... Ja oczywiście byłam  pierwsza w popieraniu tej ideii.. kto jak nie ja taki szaleniec mógły chcieć jechac na stopa... nawet nie miałam problemu ze znalezieniem partnera stopowego ...
źródło zdjęcia


Potem były cały cyrygiele z kupowaniem jak najtańszych biletów, opcji, tras i wszystkiego z tym związane... Spotkanie planowane na 27.04-30.04.2011 miejsce Alicante- Hiszpania... Na stopa fajnie ale mój towarzysz podróży wymyślał, że to święta, że z rodziną musi spędzić, bo było w planach stopem z Polski. Potem była opcja samochodem ze znajomymi, ale wyszukałam na 24 WIELKANOC tanie loty za 80zł z bagażem i wszystkimi opłatami do Mediolanu-Bergamo... kupione, na jakieś 3 tygodnie przed wylotem poszukałam opcję powrotu Alicante- Brno 03.05.2011 z bagażem za 150zł... poszło wszystko po kosztach..

Szczęście... teraz ja wielka podróżniczka nie miałam nic, kompletnie nic aż wstyd się przyznać, że przemierzyłam tyle tysięcy kilometrów a nie miałam nawet plecaka, karimaty, śpiwora... ale od czego jest internet... kilka kliknięć- sprzęt zamówiony...

Adrenalina była, nikt prócz osób z organizacji, mojej siostry i kilku znajomych nie wiedział w jaki sposób mamy się dostać do Hiszpanii... z wiadomych chyba przyczyn... Adrenalina, ciągłe pilnowanie żeby się nie wygadać przed rodzicami, pakowanie latarki, peleryny, sznurka i wszystkiego co może się przydać w żywiole...
W Wielką sobotę byłam jeszcze w pracy, kumpela zadzwoniła, że mam sprawdzić autobus do Katowic bo zmienili rozkład jazdy- faktycznie muszę jechać o 19 a nie jak planowałam o 21 ... dobra przeżyję, dzwoni mama, że siostra mnie odbierze z pracy bo się samochód zepsuł, ok... wracamy do domu i ten siostry samochód też się zepsuł.... fajnieee, szłam jakieś 2 km przez łąki bo za 2 godz wyjeżdżam na busa...
W Katowicach na dworcu czekając na serwis na lotnisko w głowie kłębiły się myśli, mamy 3 dni do przejechania 1700km, są święta, nie wiem jak wygląda stop w Europie... ale damy radę...

Tradycyjnie noc spędziłam na lotniskowej ławce, obwinięta jak parówka w mój niebieski, pachnący nowością śpiwór, tylko słyszałam Polaków, nie przyzwyczajonych do śpiących ludzi w takim miejscu, że leża jakieś zwłoki...na lotnisku zauważyłam że jedzenie, które miałam na drogę( 3 dni na stopa) zostało w lodówce... wspaniale się zaczyna.... Ale mój towarzysz przywiózł mi na lotnisko kanapki

Wykończona zasiadam w wysiedziany fotel tanich linii lotniczych, zapinam pasy i w sekundzie zasypiam, budzi mnie Marek i pokazuje widok zaśnieżonych alp nad Włochami, ja opowiadam sen o dywanach... nie wiem skąd mi się to wzięło, ale zasypiamy jeszcze na czas lądowania, budzi nas gwałtowny zryw dotknięcia samolotu z płytą lotniska... Bonjorno Italia .. ciekawe ile razy jeszcze wyląduję na tym lotnisku... Jedziemy busem do centrum Bergamo...

Wesołego Alleluja, dzisiaj Wielkanoc..a tutaj długa kolejka na dworcu aby kupić bilety, wielkanocne śniadanie, bułki z szynką, i woda mineralna jeszcze z Polski :)




The Hitchhiker's Guide to Europe
Pass the roads, drove the highway, visited gas station, in the night I slept under the open sky and millions of wonderful things saw and feel...

My trip to Europe, hitchhiking journey ... 1700km ... by hitchhiking from Milan (Bergamo) ... I further I can not believe that this was the kilometer after kilometer passed, car after car, and is another driver with a better or worse knowledge of a foreign language ...

The world stood in front of me, opened his gates of mystery, wonder, let me once again feel the thrill and lots of adrenaline in my veins ...

Okay, but from the beginning, belonging to the organization of AEGEE EUROPE fortune even more, harder, and more visit our lovely world ... in December fell idea to go to the annual meeting of the European antennas, by hitchhiking ... Of course, I was first in supporting this unusual  idea .. who if not me can be included in this idea ... I even haven’t any problem to find a travel partner...


Then there were all mess with  buying the cheapest ticket, options, routes and everything connected with it ... The meeting scheduled for 27.04-30.04.2011 place Alicante-Spain ... Hitchhiking it’s cool, but my traveling companion invented that is holy, that the family has to spend time together, because it was in the plans to go by auto stop from Poland. Then there was the option to drive with friends, but I founft for 24 EASTER cheap flights for 20euro with luggage and all charges to Milan-Bergamo ... bought, for about 3 weeks before departure  I looked for the option to return Alicante-Brno 03.05.2011 luggage for about 38euro... not so bed it’s low coast trip , like always

Happiness ... I am a great voyager I had nothing, absolutely nothing to be ashamed to admit that traveled so many thousands of kilometers and I haven’t even a backpack, mats, sleeping bag ... but from what is the internet ... a few clicks-ordered equipment ...

Adrenaline going higher, nobody know that we are going to Spain by hitchhiking exept persons of the organization, my sister and some friends ... for obvious reasons, unless ... Adrenaline, control all the time what I’m telling near parents... packing a flashlight, cloaks, string and anything that can be useful in extreme adventure ...

On Holy Saturday, I was still at work, buddy phoned to check the bus to Katowice, they changed the schedule because of Easter, actually I have to go up 19 and not like I planned for 21 ... the good survive, calling my mother that my sister will pick me from work because the car is  broke down, ... ok good that sister has her own car ...back to the house and the sister's car broke down too .... great,j ust wonderfulll... I walked about 2 km through forest, with all staff from work... but i have to hurry up cause after 2 hours have bus..

In Katowice at the station during waiting for service to the airport in my head I had hundret thoughts, we have three days to drive 1700km,  I do not know how to look like stop in Europe ... but common we are young, full of power and waiting for a big adventure..
 
Traditionally, night spent at an airport bench, like sausage wrapped in my blue, fragrant new sleeping bag, I heard some funny things about me, Polish people are not abituated to people sleeping in a place at the airport ... I noticed that the food that I was on the road (3 days on foot) was in the fridge ... great start .... But my companion brought me to the airport sandwiches

Finished sit in a chair hatched low-cost airlines, belt-and second sleep,  Markek woke me up, and shows the view of snow-covered Alps of Italy, I told him the dream of carpets ... I do not know where it came from, but I still fall asleep on the landing time, awakens us to touch a rapid spurt of aircraft apron ... Bonjorno Italia .. how many times I will again and again come to the airport... We go by bus to the center of Bergamo ...

Happy Halloween, Easter today .. and here a long line at the station to buy tickets, Easter breakfast, bread with ham, and even mineral water from Poland:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...