M. mówi starając się jak najlepiej zaakcentować po angielsku, że jesteśmy z Polski. Kierowca patrzy i kiwa głową, że nie rozumie. Mówimy Polako a on si, si uśmiecha się… Tłumaczy NO ENGLISH, mówi że jest z Boliwii. Z perspektywy siedzenia na tylnym siedzeniu cały czas wpadają mi w oczy jego drobne dłonie, co jakiś czas szybko przestawiał nawiew w samochodzie albo inny kanał z muzyką. Tłumaczy dalej, że jedzie na lotnisko po syna bo ten był na meczu footballu.. M odwraca się i wkurzony mówi, ty go w ogóle rozumiesz ?? Kiwam głową i uśmiecham się, odkryłam że serio rozumiem po włosku, byłam przekonana, że on tez rozumie ale jak zaczęłam układać pokraczne zdania używając słów francusko, włoskich z mieszanką angielskiego to M z desperacją w głosie mówi – Nie mówiłaś, że umiesz po włosku. Ja uśmiechając się w duszy. No to teraz się dowiedziałam, że chyba coś tam umiem , a nigdy się nie uczyłam…
Jedziemy dalej, w głowie już nadzieja świecie coraz jaśniej, że w końcu ruszyliśmy. Czas goni...Dojeżdżamy do bramek z autostrady a on mówi, że nas tutaj wysadzi, bo on jedzie na lotnisko a my musimy wziąć przeciwny pas autostrady.. że co????
Wysiadamy z nieciekawymi minami na twarzy. Fajnie i co teraz, samochody stoją w korku i podjeżdżają co kilka sekund z min szybkością 70km/h. M już się wkurza, tak jakbym mu mogła coś poradzić. Z moim optymizmem mówię, spoko będzie dobrze ( hmm czy ja w to chociaż wierzę ... )
We Włoszech jest zabroniony autostop. Ta myśl najbardziej mnie dobijała. Jakby tego było mało za przejazdem bramki kontrolnej, gdzie wykupuje się bilet stała policja... super
M nie chce nikogo nic pytać, podchodzi do nas starszy pan ze szpakowata czupryną, ubrany w firmowy strój.
Bonjorno do you speak english...i zaczynam rozmowę, Jak można dostać się na drugą stronę autostrady. Sceptycznie popatrzył na nasze wyładowane plecaki, z wiszącą karimatą. Do upewnienia zapytał czy samochodem. Kiwamy głową, że pieszo...
Odwraca się, pokazuje palcem, w polu widzenia mamy samochód policji włoskiej. Mówi do upewnienia, Widzicie tam policję. Z lekkim smutkiem na twarzy kiwamy głowami, że tak.
Alora.. tu jest brama, za bramą pujdziecie schodami w dół, będziecie w długim korytarzu pod autostradą, przejdziecie przez cały korytarz, miniecie wszystkie wejścia. Na końcu tunelu będzie skręt w lewo i schod do góry. Przejdziecie na druga stronę autostrady.
Ucieszeni dziękujemy, życzymy miłej Wielkanocy i ruszamy pod autostradę. Sami w to nie wierzymy, w tunelu śmiejemy się do siebie. I widzisz mówiłam , że będzie dobrze, musimy się pytać i nie bać...Słyszymy nad nami kolejne samochody podjeżdżające pod bramki. Widzimy wpadające słońce- wyjście.
Jesteśmy po drugiej stronie. Z nadzieją na kolejne samochody ustawiamy się kilka metrów od bramek. Po 10 min okazuję się jednak, że to nie ta autostrada tylko ta na pagórku.
Wyschnięci od słońca, już z oznakami pierwszego zmęczenie wspinamy się, płoszymy jaszczurki wylegujące się w nagrzanej trawie.
Jest jeden mały szczegół, maleńki problem. Autostrada ma 5 pasów zmierzających w jednym kierunku, a my musimy przejść na druga stronę. Na czworakach z "szafą" na plecach przechodzę przez barierki ochronne. staje na brzegu asfaltu raz- dwa -trzy biegnij i co sił w nogach przebiegamy po autostradzie, żeby zdąrzyć przed szybkimi samochodami.
Udało się idziemy jakieś 1000m na najbliższą stację benzynową. Zrzucamy plecaki, nikt głośno nie mówi,że już jest z męczony, bo teraz to kropla przed tym co nas czeka. Kupujemy dużą, butlę wody. Stajemy rozbawieni, na wyjeździe z autostrady i już po kilku minutach starsza para zabiera nas na kolejną stację,
Stacja, ku naszemu zdziwieniu tętniąca życiem, podjeżdżają coraz to nowi kierowcy. Nowy sposób, podchodzimy i pytamy czy nie jadą dalej. Zaczepia nas pracownik stacji, wnioskuję że to Marokańczyk. Życzliwie pyta skąd jesteśmy dokąd zmierzamy. Mówi, że może być ciężko bo wszyscy to lokalni i że najlepiej szukać obcych rejestracji albo najlepiej francuskich bo pewnie jada na lazurowe.
Rozbawiliśmy nie jednego kierowcę, prubujemy róznych sposobów
Wymyśliliśmy nawet leksykon sposobów łapania na stopa:
1. Na smuta - wyglądasz jak zagubiony, smutny, bez sił.
2. Lightowy - zaczynasz tańczyć z kartką i pokazujesz własnie do wybranego kierowcy.
3. Powaga - przy starszych osobach, że jesteś pełen zaufania, więc kto by nie chciał.ł z tobą jechać
Zadziałał 2. Pan w wieku około 37 lat, w garniturze zatrzymuję się. Tłumaczy coś po włosku. Pokazuje na mapie, że nie jedzie do Tortony tylko do Piacenza i że będzie nam łatwiej tam złapać stopa... co nam w sumie zależy wsiadamy. Panowie, każdy w innym jezyku zaczyna mówić o footballu, M co kilka sekund odwraca się i pyta co on mówi, tłumaczę. Zdania nabierają koloru, coraz więcej słów trafia do nich. Pierwszy przystanek na papierosa. Jedziemy dalej..
Nie wiemy jeszcze co nas czeka na kolejnej stacji....