Ostatnie zwiedzanie Turyn. W paczce zrobić cos to graniczy z niemożliwością. Postawić wszystkich na nogi i umówić się na konkretna rodzinę to jest szczyt sukcesu.
Pojechałam z Susan na Milano Centale. Dzwoni Giuseppe, że u nich w mieszkaniu jeszcze nikt nie wstał. Wiedziałam. Normalka. Dzwoni Tiziano, że na Turyn jest już za późno i pojedziemy na Lago Maggiore(Jezioro Magiorre)- drugie największe jezioro Włoch 6.559km². Żeby zmieścić się w samochodzie jedziemy do Magenta- miasto rodzinne Tiziano. A tam mama wita nas już od progu i zaprasza na śniadanie( w końcu coś dziś jedliśmy) i na gorące espresso. Napychamy się na resztę dnia. Potem jeszcze supermarket i lody w grudniu. Chcąc małego loda dostałam BIG taki jak w Polsce. I już nawet nie pytałam jak u nich wyglądają duże lody, i tu jest ta odmienność …
Degustacja podczas drogi do Magiorre. Region ten to charakterystyczne Wille, drogie samochody, domy i cała śmietanka z Mediolanu i nie tylko. Widok palm na tle jeziora przypominającego morze tyle że bez fal i zaśnieżone szczyty Alp. Pierwsze zdjęcie z moimi kochanymi Włochami i Hiszpanem i czym to się kończy, oczywiście że ja leże na ziemi bo mnie upuścili.
A tu kilka fotek z pięknego Magiorre :
Widać że Eduardo(Hiszpania) przyleciał do nas z Turcji, cały czas umierał z zimna
Wyprawa łodzią (10 euro)na Isola Bella( Piękna Wyspa) maleńka, urokliwa, kameralna i opustoszona o tej porze roku. W domach widnieją tradycyjne Bożonarodzeniowe szopki z numerkami przydatnymi do głosowania na najpiękniejszą w tym roku. Wąskie uliczki, przemykające w ciszy koty.
Druga wyspa Isola dei Pescatori (Wyspa Rybaków) większa od poprzedniej liczba mieszkańców 50. Wyspa ta jest „ zaludniona” przez cały rok. Jak w ogóle te dziesiąt osób mogę tak nazwać. Szopki drewniane, metalowe, małe, duże z gliny, z papieru. Lampki wywieszone łączą dwa sąsiednie domy. Winorośl, która pamięta dzieciństwo mieszkańców i cisza.
Powoli zapadł mrok, wracaliśmy wypatrując świateł na lądzie, Noc spowiła każdą odwiedzana przez nas wysepkę, kładąc mieszkańców do snu. Oczywiście był aperitif a potem droga do Mediolanu. Nabieraliśmy sił śpiąc jeden na drugim w samochodzie. Nikt nie narzekała że ciasno. Każdy był zadowolony.
W domu spaghetti i typowe włoska babka panettone , którą kupuje się na nowy rok z serkiem maskarpone i rumem. Pycha.
http://www.masala.com.pl/index.php?d=szukaj&producent=82 |
Ostatnia impreza. Mały Club i wszyscy razem. Powrót planowany 00:00 , powrót rzeczywisty 04:00 już po wyjściu z clubu ktoś zaczął płakać. I zaczęło się wielkie żegnanie na zawsze, jakby już nigdy w życiu nie mieliśmy się zobaczyć, rozpacz….. Tak jakby ktoś szedł na wojnę i już nigdy więcej nie mielibyśmy go zobaczyć. To normalne u nas, tak jesteśmy zżyci…
Pod blokiem znowu przytulanie, obietnice kolejnego spotkania przeplatane ze śmiechem i śpiewem naszych piosenek. Tak długo to trwało że o mało nie zdążyłybyśmy na transfer na lotnisko. Nie mówiąc że jechaliśmy w 6 w samochodzie w Centrum Mediolanu. W samochodzie moich dwóch znajomych Włochów śpiewało
Na lotnisku jak zwykle na ostatnia chwilę dobrze że zmieniła się o 15 min godzina wylotu. Mi było obojętne czy wylecę czy zostanę Do ostatniej bramki biegłam w skarpetach, bez butów po marmurowej podłodze. Wykończona, wycieńczona. Usiadłam, zasnęłam, przyleciałam do Polski a tu śnieg…